wtorek, 1 września 2015

Dzień XVI – 2 Listopada 2012 – Trasa Dingboche - Tengboche (3860m n.p.m.)

Tengboche, wioseczka, którą w tamtym roku bardzo polubiliśmy. W wiosce jest piękny buddyjski klasztor, w którym spędziliśmy poprzednio miłe chwile na medytacjach i pogaduszkach z mnichem Kusanem. Pamiętamy, że bardzo lubił czekoladę, nawet Mu jedną nieśliśmy w prezencie, ale niestety wczoraj byliśmy tak głodni, że musieliśmy ją zjeść.
Mieszkaliśmy tu w bardzo fajnym guest housie i od razu po dotarciu, kierujemy tam swoje kroki. Właścicielem jest bardzo miły, straszy Pan, którego nazywamy Naszym Dziadziusiem. Zdjęcie, które sobie z Nim zrobiliśmy w poprzednim roku, a które Mu wysłaliśmy, wisi w gablotce w jadalni. Bardzo miło nam się zrobiło. Mają dla nas pokój. Czujemy się tu jak u siebie. Zamawiamy tybetańskie pierożki momo z ziemniakami, tutaj najlepsze w całym Nepalu. Nic się nie zmieniło. Są tak smaczne, jak je zapamiętaliśmy. Przychodzi Nasz Dziadziuś i witamy się serdecznie. Czuje się dobrze, a mówił, że może nie doczekać naszego powrotu w te strony.
Idziemy na spacerek po wiosce. Duża nie jest. Jest tu piękny klasztor buddyjski, który otworzą dopiero po południu. W Tengboche widać taki zestaw gór, że naprawdę trudno tu się nudzić. Everest, Lhotse, Taboche, Ama Dablam i Thamserku. Cudo po prostu. Gadamy sobie na ławeczce i słyszymy polskie cześć. Jak miło. Dłuższy czas już nie widzieliśmy żadnych Polaków. To grupa prowadzona przez Andrzeja Mazurkiewicza, autora wielu albumów podróżniczych m.in. „Himalaje szlakiem karawan i pielgrzymów”, której jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami. Grupa jest bardzo wesoła i ucinamy sobie miłą pogawędkę. Opowiadają co w Polsce i jak im się wchodzi pod górę. My uradujemy ich informacją, że w Gokyo jest minus 20. Dadzą radę, optymizmu im nie brakuje. To naprawdę fantastyczni ludzie. Żegnamy się z nimi, bo muszą już iść. Nie nocują w Tengboche, tylko w wiosce poniżej. To lepiej dla ich aklimatyzacji.
My idziemy do klasztoru, mnisi już trąbią z okna, wzywając na modlitwę i odpędzając złe duchy. Niestety Kusana nie ma. Daje nauki medytacji, gdzieś w Europie. Nie mamy już wyrzutów, że zjedliśmy niesioną Mu czekoladę.

Dzisiaj trasa z Dingboche nie była męcząca, ale chyba już trochę zapasy sił się nam wyczerpują. Idziemy spać, jutro znowu trzeba iść dalej.

z naszym Dziadziusiem

Mnisi trąbiąc na conchach (muszlach) wzywają na modlitwę i odpędzają złe duchy

lewek strzegący wejścia do klasztoru

klasztor Tengboche w tle Ama Dablam


sutry - nauki Buddy (taka biblia w częściach)

Budda Siakjamuni

0
młynek modlitewny

Lhotse, Ama Dablam i czubeczek Everestu

Thamserku

z grupą prowadzoną przez Andrzeja

Thamserku - siodło konia, czapa lodu jest niesamowita

nigdy dość Ama Dablam


pogotujemy?


Fredzio i Teofilek - fota obowiązkowa-:)

woda z himalajskiego źródła nawet puryfikowana jest najpyszniejsza na świecie

zachód słońca Lhotse, Ama Dablam i top Everestu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz