Przekraczamy
tajska granicę i stajemy na brzegu rzeki Mekong. Po drugiej stronie
jest już Laos. Zanim jednak dotrzemy do naszego pierwszego celu -
Luang Prabang, musimy spędzić na łodzi dwa dni. Wsiadamy do łodzi
i rozpoczynamy swój rejs po Mekongu. Widoki są oszałamiające.
Dookoła nas dżungla** i magiczne góry wyrastające ponad
tropikalnym lasem. Mijamy malutkie wioseczki położone nad rzeką.
Na brzegu nagie dzieciaki pluskają się w wodzie, gdzieś obok
rybacy naprawiają swoje sieci. Tu czas stanął w miejscu. Zaczyna
padać ulewny deszcz, a góry zasnuwają się mgłą. Atmosfera robi
się bardzo czarodziejska. Gdzieś w oddali widać wystające z wody
skały, nurt rzeki przyspiesza, a nasz kapitan kieruje łódź na
przystań w wiosce Pakbeng. Tu zatrzymamy się na nocleg, nocą nie
pływa się po Mekongu. Pakbeng wioseczka w dżungli, gdzie jest
tylko jedna 400-metrowa uliczka. Sprawia wrażenie, jakby wszyscy
zapomnieli o tym miejscu. To nie prawda. Przy ulicy stoją małe
jednopiętrowe hostele z widokiem na Mekong, a w restauracyjkach na
dole tętni towarzyskie życie. Wybieramy hostel z wielki tarasem,
gdzie spędzamy wieczór pijąc piwo i wsłuchując się w odgłosy
dżungli.
Widok na Mekong z naszego tarasu.Pakbeng |
O
zachodzie słońca dopływamy do Luang Prabang. Kiedyś
skolonizowanego przez Francuzów. Zostaniemy tu na jakiś czas, aby
obejrzeć niezliczoną ilość Świątyń buddyjskich, które
wybudowano setki lat temu. Luang Prabang ma bardzo romantyczny
nastrój, może to przez Francuzów, a może dzięki swojemu
położeniu w dżungli i prawie nie zmienionej od czasów kolonizacji
architekturze.
Zatrzymujemy się w drewnianym hoteliku z ażurowymi
okiennicami. Odpoczywamy dzisiaj. Rano czeka nas pobudka o 5:00. O
świcie wstajemy, żeby zobaczyć procesję mnichów na ulicach Luang
Prabang. Wyruszają wcześnie rano ze swoich dormitoriów po
jałmużnę. Mieszkańcy czekają na nich na chodnikach wzdłuż ulic
z koszami wypełnionymi jedzeniem. Bosy mnisi z misami w ręku
podążają codzienną drogą, zbierając smakołyki na swój
dzisiejszy posiłek. Głównie ryż i owoce. Ich intensywnie
pomarańczowe szaty rozświetlają szary jeszcze poranek. Całość
tworzy malowniczą, bardzo klimatyczną scenerię.
Po procesji siadamy w jednej z przydrożnych knajpek i zamawiamy lao kanapkę z lao kawą. Tak tu wszystko jest lao. Lao piwo, lao kanapka, lao kawa nawet karty do telefonu są lao sim.
Luang Prabang, miasto w całości wpisane na listę dziedzictwa narodowego Unesco. |
Po procesji siadamy w jednej z przydrożnych knajpek i zamawiamy lao kanapkę z lao kawą. Tak tu wszystko jest lao. Lao piwo, lao kanapka, lao kawa nawet karty do telefonu są lao sim.
Lao kolacja.Za 10000 tysięcy kipów czyli 4 złote możesz na swój talerz, jednorazowo, wziąć tyle ile zdołasz z tego stołu |
Pałac Królewski w Luang Prabang |
Jedna ze kapliczek na terenie Świątyni Xieng Tong. Ściany pokryte obrazkami z życia codziennego Laotańczyków. Mozaiki wykonane z kolorowych lusterek.Luang Prabang |
Na dzisiaj to nie koniec atrakcji. Przed nami
wyprawa do Jaskini Tysiąca Buddów. Droga jest dość skomplikowana.
Musimy jakoś przedostać się na drugi brzeg wielkiego Mekongu.
Bierzemy małą łódkę i po chwili stajemy przed obliczem
uśmiechającego się Buddy. Wchodzimy do jaskini. Drogę oświetlamy
sobie latarkami, w środku jest ciemno, tylko gdzie nie gdzie palą
się małe świeczki. Na każdej półce skalnej stoją figurki
Buddy. Czasem bardzo zniszczone zębem czasu, niektóre, w ostatniej
chwili, wyciągnięte z ognia i te współczesne. W powietrzu czuć
tajemnicę. Cienie na ścianach igrają z naszą wyobraźnią.
Piękne miejsce na ukrycie cennych rzeźb, które prawdopodobnie byłyby zrabowane lub spalone. Po tylu wrażeniach dla ducha i ciała, wracamy do miasta na lao kolację-:).
Jaskinia Tysiąca Buddów.Pak Ou |
Jaskinia Tysiąca Buddów. Musieliśmy oświetlać sobie figury latarką, żeby je zobaczyć. Magiczne miejsce |
Tą łódką przepłynęliśmy na drugi brzeg Mekongu do Jaskini Tysiąca Buddów |
Piękne miejsce na ukrycie cennych rzeźb, które prawdopodobnie byłyby zrabowane lub spalone. Po tylu wrażeniach dla ducha i ciała, wracamy do miasta na lao kolację-:).
Następnego
dnia wyruszymy do Vientiane, stolicy Laosu.
Tym
razem jedziemy autobusem 15 godzin. Droga nie jest uciążliwa, bo
widoki za oknem są fantastyczne. Góry i lasy jak z Władcy
Pierścieni. Baśniowo. Fikuśnie postrzępione skały, których
wierzchołki toną w chmurach, a u podstawy wszędzie rośnie
egzotyczny las. Tylu odcieni zielonego jeszcze nie widzieliśmy. Do
Vientiane przyjeżdżamy późnym wieczorem. Dzisiaj tylko
spacerujemy nad brzegiem Mekongu, nie mamy dość siły, aby ruszyć
w miasto.
Vientiane
niestety nie zachwyca nas tak jak Luang Prabang. Miasto dotknęło
już szaleństwo czerpania zysków z turystyki-:( Wszędzie buduje
się kwadratowe hotele. Tu już nie ma tropikalnej dżungli, tu
zobaczymy już tylko tą betonową. Jednak znajdujemy tu perełki
ukryte za wysokimi murami. Przepiękne buddyjskie Świątynie, na
szczęście nie straciły swojej przedwiecznej urody. Delektujemy się
starymi naściennymi malowidłami, opowiadającymi historie z życia
Buddy. Możemy oglądać gigantyczne figury Oświeconego wykonane z
brązu lub kamienne posągi pochodzące z całych Indochin.
Nauczyliśmy się już odróżniać po wyrazie twarzy Buddy czy
figura pochodzi z Kambodży, Laosu czy Birmy.
Brama do Świątyni That Luang.Vientiane |
Figura Buddy w Świątyni Sisaket. Na terenie Świątyni znajduje się 2 tysiące ceramicznych i złotych figur Oświeconego.Vientiane |
Nie zostaniemy w Vientianie długo, chcemy jeszcze zobaczyć Złotą Stupę, symbol Laosu. Jej wizerunek umieszczony jest w godle państwa, czasem też umieszcza się go na fladze państwowej. Niegdyś stupa była pokryta złotem. Niestety złoto ukradziono, a stupę pokryto farbą koloru złotego. Nadal jednak wygląda imponująco.
That Luang-Wielka Stupa.Symbol Laosu.Wizerunek stupy umieszczony jest w godle państwa, czasami umieszcza się go również na fladze państwowej.Vientiane |
I
mimo, że stolica Laosu, jako miasto, nie powala swoją urodą to nic
nie może przyćmić wrażeń jakie odnieśliśmy podczas podróży
po kraju. Niezwykłe państwo ukryte w dżungli. Romantyczne miejsca,
niezwykłe krajobrazy, magiczne Świątynie i wielki, tajemniczy
Mekong. Przenieśliśmy się tu w czasie i dotknęliśmy niemal
nieba. Tu jest jak w raju, ziemia obiecana.
*Shangri
La – mityczna kraina w Tybecie, uważana za raj
**70%
kraju porasta dżungla
***Akcja
filmu Czas Apokalipsy toczy się w Kambodży. Kapitana Benjamina
Willarda zagrał Martin Sheen, a zbuntowanego pułkownika wspaniały
Marlon Brando.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz