Poranek
cudny. Dzisiaj idziemy do piątego jeziora Gokyo, do Ngozumba Tso.
Misiek wybiera drogę po grani nad lodowcem Ngozumba, ja doliną. Tu
jest cieplej, nie wieje tak bardzo. Spotykamy się przy jeziorze.
Jezioro nie warte trudu wejścia tak wysoko (4990 m n.p.m.).
Mleczno-turkusowe otoczone gruzowiskiem szarych kamieni. Jedyny plus,
to taki, że jest tu dobry punkt widokowy na Everest i Lhotse. Widać
też dokładnie lodowiec Ngozumba. Jutro mamy przejść przez ten
lodowiec do wioski Dragnang. Lodowiec ma szerokość jednego
kilometra i jest długi na 36 km. To najdłuższy lodowiec w
Himalajach. Boję się tego strasznie. To moja zmora od początku
wyprawy. Widok lodu przykrytego piachem i kamieniami, budzi szacunek.
Na lodowcu widać dużo pęknięć i zalodzonych jeziorek. Przeraża
mnie to i jutro będę gonić przez lodowiec, tak szybko jak to tylko
możliwe. Byle znaleźć się po drugiej stronie. Teraz obserwuję
sobie lodowiec i spływający z góry Gyachung Kang (7952m n.p.m.)
ice fall (lodospad).Biało-niebieskie wystające do góry igły
śnieżnego lodu robią wrażenie. Zimno jest bardzo i zarządzamy
powrót. Droga do Gokyo jest ciężka. Idziemy pod lodowaty wiatr.
Marzniemy bardzo. Docieramy na miejsce bardzo zmęczeni. Widzimy
nadlatujący helikopter. To nie zwiastuje dobrych wieści. To
helikopter ratunkowy i oznacza to, że ktoś potrzebuje pomocy.
Niestety, okazuje się, że przylecieli po ciało Australijczyka,
który za szybko wszedł, bez odpowiedniej aklimatyzacji i
odpoczynku, do piątego jeziora. Na reanimację było już za późno.
Smutne to bardzo i idziemy na kolację w minorowych nastrojach. Tu
czeka nas niemiła niespodzianka. Właścicielka naszego guest housu
o nazwie Namaste Guest House informuje nas, że mamy zmienić pokój,
zarezerwowany przez nas na 3 dni. Właśnie przyszła duża grupa
turystów i chce im dać najlepsze pokoje, wiadomo zostawią tu
więcej pieniędzy. Nam, indywidualsom, proponuje do spania, niemal
składzik na szczotki. Awanturujemy się bardzo, ale dajemy za
wygraną. Jest już noc i za późno na zmianę guest housu.
Prześpimy się w składziku, a jutro opuścimy ten chciwy przybytek.
Za ostatnią noc nie zapłacimy i nawet chcą nam dać ciasteczka na
przeprosiny, ale honorowo nie przyjmujemy. Tak nie można nikogo
traktować i odpowiednio na portalach podróżniczych opiszemy „Panią
Pieniążek” i jej guest house (nazwa właścicielki wyniknęła z
całej nieprzyjemnej sytuacji). Kładziemy się spać źli i
zmarznięci. Może jutro będzie lepszy dzień.
|
Piąte Jezioro Ngozumba Tso, jedno z najmniej malowniczych z sześciu jezior Gokyo. |
|
Cho Oyu (8201 m n.p.m.).Widok z okolic piątego jeziora w Gokyo |
|
Najwyższy szczyt to góra Chumbu (6853 m n.p.m.) |
|
Płonący szczyt Cho Oyu o zachodzie słońca |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz