środa, 26 sierpnia 2015

Dzień III – 20 Października 2012 – Namche Bazar (3440 m n.p.m.)

Zostajemy w Namche Bazar dwa dni. Musimy się zregenerować i odpocząć przed dalszą trasą. Odciski na naszych nogach są duże i bolesne. Plecy też bolą od ciężkich plecaków. Pocieszamy się, że jak zjemy prowiant, który w nich niesiemy, będzie trochę lżej. Zabranie jedzenia było konieczne. Tu ceny są kosmiczne, a wyżej będą astronomiczne. Wiem, że wszystko tragarze wynoszą tu na swoich plecach, co wcale nie tłumaczy ceny jajka z tostem za 300 rupii (w Kathmandu 50 rupii). Chińska zupa (w Kathmandu 15 rupii) kosztuje tu 300 rupiaków. Okazuje się, że w plecakach niesiemy majątek. Jakby to zliczyć po himalajskich cenach to zaoszczędzimy jakieś 20 tysięcy rupii. Na cały prowiant wydaliśmy może 2 tysiące.
Spacerujemy sobie po miasteczku. Oglądamy w sklepach graty dla białych. Kurtki, czapki, rękawiczki, szaliki i milion innych ciuchów, które tu jeszcze można kupić. Wyżej nie ma już sklepów. Jeśli teraz jest ci zimno w ciuchach, które masz, to ostatnia szansa na zakupy. My na szczęście mamy wszystko co potrzebne i nie musimy nic kupować.
Dzisiaj chcę być damą i postanawiam się ogolić, korzystając z lodowatej, górskiej wody. Wiadro gorącej kosztuje 300 rupii, ale jesteśmy jeszcze za czyści, by korzystać z tego luksusu. Po wyjściu z łazienki, stwierdzam, że na reszcie szlaku damą już nie będę. Pocięłam sobie nogi, bo zimna woda wywoływała gęsią skórkę. Umycie buzi to problem, skóra dosłownie pęka z zimna. Koniec z damowaniem. To był bardzo głupi pomysł.
Muszę się teraz zagrzać w śpiworze, Daniel czyni to od godzinki i smacznie sobie śpi. Sen daje cudowną regenerację. Po drzemce idziemy na kolację. Zupa sherpy, stały punkt programu przez cały trekking i smażony ryż z warzywami. Normalnie nie tknęli byśmy tego w domu, tu to delicje dosłownie.

Po kolacji spać. Dzień tu wyznaczają wschody i zachody słońca. Słońce zachodzi – spać, słońce wstaje ruszasz na szlak. I tak już będzie codziennie do końca trekkingu. 

Namche Bazar, w jednym z tych domków mieszkamy








1 komentarz:

  1. ach damą być-:), ale Himalaje to złe miejsce na damowanie-:)

    OdpowiedzUsuń