wtorek, 25 sierpnia 2015
Dzień I -18 października 2012 – Trasa Lukla - Monju (2835 m n.p.m.)
Po
kawie w Lukli i krótkim odpoczynku rozkładamy kijki i ruszamy na
trekking. Dzisiaj pierwszy etap, chcemy dojść do Phakding. Tę
część trasy znamy z poprzedniego roku i wiemy, że nie powinno być
bardzo ciężko. Szlak prowadzi głównie w dół, więc prawie
zbiegamy z górki. Nastroje mamy bardzo pozytywne, jesteśmy pełni
optymizmu. To przecież pierwszy dzień wyprawy. Idzie się dobrze i
w rekordowym tempie docieramy do Phakding. Przejście z Lukli tutaj
zajęło nam tylko 2 godziny. Jest jeszcze wcześnie, więc
sprawdzamy mapę i decydujemy się iść dalej, do miejscowości
Monju (czyt. Mondżu). To nie daleko, a dzięki temu jutro będzie
krócej do kolejnej miejscowości. Z Phakding już nie jest tak
kolorowo. Droga prowadzi pod górkę i plecaki zaczynają nam już
ciążyć. Mamy po 15 kg w każdym. Po 1,5 godziny docieramy do Monju
i wybieramy pierwszy guest house w wiosce. Witamy się z innymi
trekkerami. Każdy tu pali papierosy i każdy się śmieje, że to
dobre na aklimatyzację. Z automatu masz mniej tlenu. Tylko Koreanka
nie jest wesoła. Szła tu z Phakding 6 godzin!!! i jest wykończona
trasą. Jej przewodnik mówi, że mamy bardzo dobry czas. My też
jesteśmy bardzo zadowoleni. Dzisiaj poszło gładko. Pierwsze
obrażenia już są. Wielkie odciski na stopach trochę bolą,
podleczymy się w Namche Bazar. Idziemy tam jutro i zostaniemy na dwa
dni na dodatkową aklimatyzację. Zaczyna zapadać zmierzch i robi
się zimno. Musimy się przyzwyczaić do niskich temperatur po 10
miesiącach spędzonych w gorącym klimacie. Zjemy jeszcze tylko zupę
sherpy na rozgrzewkę (zupa warzywna i gniecionymi kluseczkami, coś
jak nasze kluski kładzione) i idziemy spać. Jutro czeka nas ciężki
dzień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz