wtorek, 6 października 2015

Szekspirowskie pytanie szczepić się czy nie szczepić? Choroby w podróży

Na początek chcę podkreślić, że każdy sam musi podjąć decyzję o szczepieniach i zażywaniu niektórych leków przed i podczas podróży. W tym poście znajdziecie jedynie nasze osobiste zdanie na ten temat. Każdy przed podróżą do egzotycznych krajów powinien skontakotwać się z lekarzem medycyny podróży i na podstawie jego opinii podjąć odpowiednią dla siebie decyzję.

Szczepić się czy nie szczepić? Oto jest pytanie.
Do wielu krajów niektóre szczepienia są obowiązkowe i w tym przypadku sprawa jest prosta. Musisz się zaszczepić, bo nie przekroczysz granicy.
Do wielu jednak krajów szczepienia są tylko zalecane i nie wymagane, tu decyzja należy do Ciebie.

Miśki się szczepią.

Podstawą jest szczepienie na żółtaczkę typu B i A (WZW B-żółtaczka wszczepienna lub wirusowe zapalenie wątroby typu B i HAV – żółtaczka pokarmowa). WZW B- możemy się zarazić poprzez kontakt z zakażoną krwią lub płynami ustrojowymi, HAV możemy się zarazić po spożyciu zakażonej wirusem wody albo żywności.
Tak się złożyło, że przed roczną podróżą do Azji robiłam sobie (ja Miśka) badania na żółtaczkowe przeciwciała i po powrocie, ponownie musiałam powtórzyć te badania, ponieważ czekała mnie operacja. I cóż, decyzja o szczepieniu była słuszna, ponieważ z wyników jasno wynikało, że miałam kontakt z żółtaczką podczas podróży. Dzięki szczepieniu nie wylądowałam w szpitalu i nie odczułam na wyprawie żadnych objawów choroby.
Także WZW B i HAV to podstawa. Jemy na ulicy, mamy kontakt z wodą, podajemy sobie ręce z mieszkańcami Azji i podróżujemy często wśród kichających i kaszlących ludzi. Warto.

Kolejne szczepienie: tężec. Chorobę tę wywołuje bakteria, której przetrwalniki znajdują się w ziemi, mule stawów, rzek czy jezior, a także na zardzewiałych przedmiotach. Wnikają do organizmu człowieka w wyniku zabrudzenia uszkodzonej skóry np. na skutek zranienia czy skaleczenia. Pamiętajmy, że w gorącym klimacie rany goją się znacznie dłużej i gorzej niż w Polsce.
I tu Miśka też ma swoją historię, na pustyni Thar w Indiach przez grubą podeszwę sandałów wbił mi się w stopę wielki cierń. Pewnie gdyby nie świadomość, że jestem zaszczepiona na tężec, wpadłabym w panikę. Do najbliższego szpitala miałam jakieś 200 km. A tak ranę zdezynfekowałam, zabezpieczyłam, trochę pobolało i było ok.
Zwykle szczepionka na tężec podawana jest w skojarzeniu ze szczepionką na błonicę, którą zarazić się można drogą kropelkową (kichanie, kaszel). To bardzo poważna choroba, która może uszkodzić serce czy układ nerwowy, a w niektórych przypadkach doprowadzić do śmierci. Jednak to szczepienie mamy tylko dlatego, że występuje jako skojarzona z tężcem.

Dur brzuszny czy tyfus jak kto woli. Ostra choroba zakaźna występująca na cały świecie. Bakterie mogą przeniknąć do organizmu razem z zakażoną wodą lub żywnością.
I tu złych doświadczeń nie mamy, jednak z uwagi na to, że kupujemy jedzenie głównie na ulicy i czasem zdarza nam się pić napoje w wątpliwej czystości naczyniach to się szczepimy.

Mamy jeszcze szczepienia na polio, ale tylko dlatego, że często przebywamy w Indiach, a ta choroba jest tam bardzo popularna.

Oczywiście należy pamiętać, że każda szczepionka ma swoją ważność i należy się doszczepiać, gdy ta ważność wygasa.

Najczęściej w Instytutach Chorób Tropikalnych, sanepidach czy przychodniach, gdzie się szczepimy wydawane są tzw. żółte książeczki, w których informacja o ważności szczepienia jest wpisywana. Żółta książeczka oprócz opisów w języku polskim, ma również opisy po angielsku i francusku, a wszystkie nazwy szczepień są wpisywane tak jak zaleca WHO. Nie ma obawy przed niezrozumieniem.

Kolejnym dylematem każdego kto wybiera się w tropiki jest czy zażywać coś przeciwko malarii. No cóż, gdybyśmy jechali do głębokiej Afryki, na pewno jedlibyśmy leki przeciwmalaryczne jak cukierki, nie zważając na przerażające skutki uboczne tych leków. Na szczęście naszym kierunkiem jest Azja i po głębokiej analizie podjęliśmy decyzję, że nie będziemy się truć.
Oczywiście zagrożenie malarią jest duże, ale... to zależy, gdzie konkretnie jedziemy i jaka jest tam obecnie pora roku (lato, monsun czy zima). Oczywiście ważne jest, aby się zabezpieczać przed ugryzieniami komarów. Standardowo zakryte nogi i ramiona i oczywiście używanie repelentów. Najlepiej lokalnych bo te zwykle działają.
Wyznajemy również zasadę, że gdy już zachorujemy, to gdybyśmy zażywali leki przeciwmalaryczne, to bylibyśmy na nie już uodpornieni i co wtedy lekarze mieliby nam podać. Nie zapominajmy, że leki na malarię i tak nie chronią nas w 100%.

Wciąż powtarzam to tylko nasze zdanie.
Zawsze należy przed wyjazdem skonsultować się z lekarzem-specjalistą od chorób tropikalnych, który pomoże w podjęciu decyzji.

I na koniec już choroba zwyczajna czyli biegunka. Nam się nie zdarza, ale wiele razy pomagaliśmy innym podrożującym. Oczywistą oczywistością jest posiadanie leków przeciwbiegunkowych, niekoniecznie słynnego „węgla”, bo ten może być odrobinę za słaby, ale jeśli rzecz idzie o wybór dobrego leku, jak zawsze odsyłamy do lekarza-specjalisty.
Oczywistą oczywistością jest również picie dużej ilości wody i nie ma, że nie mogę, bo łatwo o odwodnienie i wtedy wizyta w szpitalu jest nieunikniona. Także pijemy dużo wody i obserwujemy organizm, a jak jest bardzo źle to biegusiem do lekarza czy szamana. Na pewno otrzymacie właściwą dla danego kraju pomoc.

I tym radosnym akcentem kończę swą chorobowo-szczepionkową opowieść, życząc wszystkim dużo zdrowia w podróży.

Pamiętajcie przed wyjazdem wizyta u lekarza-specjalisty od chorób tropikalnych i koniecznie poczytajcie informacje w przewodnikach i blogi innych podróżników. Zapewniam, że to skarbnica nieocenionej wiedzy. Piszemy o tym jak bezpiecznie wybierać jedzenie na ulicy i że woda z himalajskich źródeł wcale nie jest taka czysta i pozbawiona niebezpiecznych dla człowieka bakterii. I znajdziecie jeszcze wiele, wiele innych opowieści o chorobach, których doświadczyliśmy sami i wiemy o czym mówimy-:)


Międzynarodowa Książeczka Szczepień tzw. żółta książeczka

2 komentarze: