Początek
naszej rocznej podróży zaczęliśmy na południu Indii.
Odwiedziliśmy między innymi miasteczko Rameśwaram położone
nieopodal granicy ze Sri Lanką. Po ośmiu miesiącach wyprawy
dotarliśmy na drugi kraniec Indii.
Na
północ, do Doliny Nubry, do wioski Turtuk, jedyne 20 kilometrów od
granicy z Pakistanem. Dla turystów Dolina Nubry udostępniona jest
od 18 lat, a wioska Turtuk, położona na końcu Doliny, zaledwie od
2010 roku. Ze względu na strategiczne położenie przy tzw. linii
kontroli, dostać tu się można z siedmiodniową przepustką.
Spotkaliśmy wiele osób, które opowiadały nam o Turtuku, prawie
jak o raju na ziemi. Wsiedliśmy więc do autobusu i przez 11 godzin
jechaliśmy do tego „cudownego” miejsca. Od 6:00 rano do 19:00
wieczorem przemierzaliśmy lokalsem bezkresne tereny, by na miejscu
stwierdzić, że następnego ranka, o 6:00 rano, wyjeżdżamy z
wioski-:). Każdy Polak, gdybyśmy go spotkali wcześniej-:),
powiedziałby nam, że w Turtuku jest jak w polskiej wiosce 20 lat
temu. Wioska nad rzeką, pośród gór. Właśnie trwają żniwa.
Kobiety noszą snopki zboża na plecach. Dla nas nic niezwykłego.
Może tylko to, że ciągle tu jeszcze orzą radłem, a zboże
ścinają sierpem. To wszystko. Zagraniczni turyści, wykluczam
wszystkie słowiańskie narody, są zachwyceni. Fotografują każdą
krowę, osiołka, panią ze snopkami, pana z radłem i same snopki.
Całą wioskę w poszukiwaniu plenerów do pięknych fotografii
obeszliśmy dwa razy w ciągu godziny. I nic. Do tego drogo tu
strasznie. Właściciele guest housów żądają astronomicznych kwot
za pokój bez łazienki, a w miejscowych „restauracjach” ceny
straszą z menu. Dobrze, że przed wyjazdem kupiliśmy na drogę miód
i ladakhijski chleb, bo poszlibyśmy głodni spać. Pokój, po
negocjacjach, wzięliśmy za 500 rupii-:(, nawet w stolicy Ladakhu,
Leh, płacimy taniej.
Jest
tylko jedna rzecz dla której warto przejechać te 11 godzin. Widoki
po drodze. Dziewicze przestrzenie jakich nigdy nie widzieliśmy.
Baltoro i Ladakh – dwa pasma górskie, w środku których, doliną,
wzdłuż meandrującej rzeki, prowadzi droga do Turtuk. Góry tutaj
mają wiele kolorów. Czasem są fioletowe, czasem zielone, a czasem
tylko szare. Krajobraz mógłby się wydawać nudny, ale nie ma tu
monotonii. Za każdym zakrętem, wyłania się nowa, zapierająca
dech w piersiach, inna cudowna przestrzeń. Turtuk znika daleko za
górami, a my kierujemy się do miasteczka Diskit. Po drodze mijamy
piaszczyste diuny w Hundur, gdzie czasami zdarzają się nawet burze
piaskowe. Z Hundur widać już gigantyczną 15-metrową figurę Buddy
Majtrei (Buddy Przyszłości), która góruje nad Diskit. Tuż obok
stoi buddyjski klasztor z usianymi dookoła czortenami*. Tu zostajemy
2 dni. Ceny normalne, a w miasteczku panuje niemal mistyczny klimat.
Spacerując po Diskit nietrudno natknąć się na ruiny starych
buddyjskich klasztorów. Niektóre są tylko częściowo zniszczone i
zaglądając przez niewielkie dziurki w drzwiach można dostrzec w
ciemnościach tlącą się lampkę oliwną przed postacią Buddy.
Wszędzie stoją murki mani** z setkami kamieni, na których wyryte
są mantry. Co jakiś czas kręcimy młynkami modlitewnymi, które
ustawione są prawie na każdym rogu ulic. Całe miasteczko otaczają
pola lawendy i rzepaku, tworząc fiołkowe dywany i stwarzając
niezwykłą, bajkową scenerię. Dookoła doliny sześcio i
siedmiotysięczniki dopełniają krajobrazu. Do snu kołysze nas szum
górskiego strumienia z krystalicznie czystą wodą. Pobudka o 5:00
rano. Idziemy na pudżę, poranną modlitwę mnichów. Wspinamy się
do klasztoru przez pół godziny. W drzwiach witają nas mnisi i
zapraszają do Świątyni. Po chwili śpiewają już mantrę, a my
wsłuchujemy się w jednostajną modlitwę, przerywaną dźwiękami
bębna, dzwonka i cymbałów. Jeszcze tylko wypijemy tybetańską
herbatkę (skład: mleko, masło i sól) z mnichami i ruszamy w drogę
powrotną do Leh. Przejeżdżamy przez przełęcz Khardung La (5600 m
n.p.m.), najwyżej położony przejezdny odcinek drogi na świecie.
Tu wysiadamy na chwilę, aby ostatni raz spojrzeć na pasmo
Karakorum, majaczące z Pakistanu. Niestety chmury nie pozwalają nam
zobaczyć K2***, najniebezpieczniejszego z ośmiotysięczników. Za
to w oddali widać już Leh. Jeszcze przez godzinę jedziemy do
„naszego” wiejskiego domku w stolicy Ladakhu. Jutro wreszcie się
wyśpimy (przez ostatnie pięć dni wstawaliśmy o 5 rano), a
pojutrze znów wyruszymy na eksplorację krainy Ladakh.
*czorteny
- Duże i małe półokrągłe mogilne kopce, tutaj zwykle wykonane z
gliny i kamienia. Czorteny najczęściej stawia się przy wjeździe
do wiosek i wokół klasztorów. W tych największych zwykle składane
są prochy wielkich lamów, a same czorteny stają się przedmiotem
kultu, którym przypisuje się mistyczne moce
**murki
mani – Symbol religijnego oddania. Murki mani mają czasem po 2
kilometry długości, inne są tylko kilkumetrowe. Budowane są z
setek kamieni, na których wyryte są buddyjskie mantry. Często na
murkach można zobaczyć rogi jaka, to pozostałość po
pre-buddyjskiej szamańskiej religii bon
***K2
– Nazywana jest Górą Zabójcą, jest to prawdopodobnie
najtrudniejsza do wejścia góra na świecie. Właśnie teraz na
szczyt K2 wchodzi polska grupa himalaistów, trzymamy za nich mocno
kciuki, udanego wejścia i bezpiecznego zejścia do bazy – errata
do tej informacji 31 lipca 2012 r. Adam Bielecki zdobył K2
|
W drodze na koniec świata, do Turtuk, jedyne 20 km od Pakistanu.Wioska Khardung |
|
Droga do Doliny Nubry wije się wzdłuż meandrującej rzeki, pośród 6-cio i siedmiotysięczników. |
|
Niezmierzone przestrzenie Doliny Nubry |
|
Niezmierzone przestrzenie Doliny Nubry |
|
Wioska pośród gór w drodze do Turtuk |
|
Punkt kontrolny w drodze do Turtuk |
|
W Turtuk |
|
Wioska Turtuk |
|
Autobus lokalny "royal de lux", znów się zepsuł, jesteśmy pośrodku niczego, do najbliższej wioski jakieś 3 godziny jazdy, tu totalna pustynia |
|
Pustynia pośród gór.Diuny w miejscowości Hundur |
|
Jedzenie jakie jest każdy widzi, da się zjeść, makaron z chińskiej zupy i kozina, a właściwie kość, bo mięsa prawie nie było |
|
Życie uratowały nam placki nan i bułeczki, które robili ci Panowie, było przepysznie |
|
Ruiny buddyjskiego klasztoru w Diskit. Wystarczy spojrzeć przez szczelinę w drzwiach, by zobaczyć w ciemnościach światełko lampki oliwnej przed figurą Buddy. Magiczne |
|
Buddyjska kapliczka. Diskit |
|
Młynki modlitewne. Diskit |
|
Murek mani. Często na takich murkach można zobaczyć rogi jaka.To pozostałość po pre-buddyjskiej ,szamańskiej religii bon. Diskit |
|
Murek mani, czorteny, w tle buddyjski klasztor w Diskit |
|
Buddyjski klasztor w Diskit |
|
Budda Majtreja - Budda Przyszłości.Diskit |
|
15 metrowa figura Buddy Majtrei - Buddy Przyszłości, góruje nad miasteczkiem Diskit |
|
Diskit |
|
Modlitwa w klasztorze. Ćemrej |
|
Murek mani zbudowany z setek kamieni, na których wyryte są buddyjskie mantry-modlitwy. Diskit |
|
Czorteny wokół klasztoru. Kopce mogilne zwykle zbudowane z gliny i kamienia. Te największe skrywają prochy ważnych lamów. Diskit |
|
Magiczna dolina.Dolina Nubry |
|
Malowniczy domek |
|
Wejście do ogrodu |
|
Teofilek i Fredzio zawsze towarzyszą nam na wyprawach, bez nich nigdzie nie pojedziemy |
|
Fiołek-:)
|
|
Na szczycie jest najwyżej położona przejezdna droga na świecie. Wysokość 5600 m n.p.m.Ten czarny pasek to droga na przełęcz Khardung La.Poszukajcie ciężarówki, za chwilę będziemy ją mijać nad przepaścią |
|
Na przełęczy Khardung La (5600 m n.p.m.) |
|
Te wijące się paseczki do droga do Leh stolicy Ladakhu |
|
Takie przeszkody można spotkać na drodze.Spadające na drogę gigantyczne kamienie nie są tu rzadkością.W większości newralgicznych miejsc zwykle w pobliżu są koparki, które usuwają przeszkody.W drodze do Leh |
|
W dolinie miasto Leh, stolica Ladakhu tzw. Małego Tybetu.Za godzinę tam będziemy |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz