Na
początek chcę podkreślić, że każdy sam musi podjąć decyzję o
szczepieniach i zażywaniu niektórych leków przed i podczas
podróży. W tym poście znajdziecie jedynie nasze osobiste zdanie na
ten temat. Każdy przed podróżą do egzotycznych krajów powinien
skontakotwać się z lekarzem medycyny podróży i na podstawie jego
opinii podjąć odpowiednią dla siebie decyzję.
Szczepić
się czy nie szczepić? Oto jest pytanie.
Do
wielu krajów niektóre szczepienia są obowiązkowe i w tym
przypadku sprawa jest prosta. Musisz się zaszczepić, bo nie
przekroczysz granicy.
Do
wielu jednak krajów szczepienia są tylko zalecane i nie wymagane,
tu decyzja należy do Ciebie.
Miśki
się szczepią.
Podstawą
jest szczepienie na żółtaczkę typu B i A (WZW B-żółtaczka
wszczepienna lub wirusowe zapalenie wątroby typu B i HAV –
żółtaczka pokarmowa). WZW B- możemy się zarazić poprzez kontakt
z zakażoną krwią lub płynami ustrojowymi, HAV możemy się
zarazić po spożyciu zakażonej wirusem wody albo żywności.
Tak
się złożyło, że przed roczną podróżą do Azji robiłam sobie
(ja Miśka) badania na żółtaczkowe przeciwciała i po powrocie,
ponownie musiałam powtórzyć te badania, ponieważ czekała mnie
operacja. I cóż, decyzja o szczepieniu była słuszna, ponieważ z
wyników jasno wynikało, że miałam kontakt z żółtaczką podczas
podróży. Dzięki szczepieniu nie wylądowałam w szpitalu i nie
odczułam na wyprawie żadnych objawów choroby.
Także
WZW B i HAV to podstawa. Jemy na ulicy, mamy kontakt z wodą,
podajemy sobie ręce z mieszkańcami Azji i podróżujemy często
wśród kichających i kaszlących ludzi. Warto.
Kolejne
szczepienie: tężec. Chorobę tę wywołuje bakteria, której
przetrwalniki znajdują się w ziemi, mule stawów, rzek czy jezior,
a także na zardzewiałych przedmiotach. Wnikają do organizmu
człowieka w wyniku zabrudzenia uszkodzonej skóry np. na skutek
zranienia czy skaleczenia. Pamiętajmy, że w gorącym klimacie rany
goją się znacznie dłużej i gorzej niż w Polsce.
I
tu Miśka też ma swoją historię, na pustyni Thar w Indiach przez
grubą podeszwę sandałów wbił mi się w stopę wielki cierń.
Pewnie gdyby nie świadomość, że jestem zaszczepiona na tężec,
wpadłabym w panikę. Do najbliższego szpitala miałam jakieś 200
km. A tak ranę zdezynfekowałam, zabezpieczyłam, trochę pobolało
i było ok.
Zwykle
szczepionka na tężec podawana jest w skojarzeniu ze szczepionką na
błonicę, którą zarazić się można drogą kropelkową (kichanie,
kaszel). To bardzo poważna choroba, która może uszkodzić serce
czy układ nerwowy, a w niektórych przypadkach doprowadzić do
śmierci. Jednak to szczepienie mamy tylko dlatego, że występuje
jako skojarzona z tężcem.
Dur
brzuszny czy tyfus jak kto woli. Ostra choroba zakaźna występująca
na cały świecie. Bakterie mogą przeniknąć do organizmu razem z
zakażoną wodą lub żywnością.
I
tu złych doświadczeń nie mamy, jednak z uwagi na to, że kupujemy
jedzenie głównie na ulicy i czasem zdarza nam się pić napoje w
wątpliwej czystości naczyniach to się szczepimy.
Mamy
jeszcze szczepienia na polio, ale tylko dlatego, że często
przebywamy w Indiach, a ta choroba jest tam bardzo popularna.
Oczywiście
należy pamiętać, że każda szczepionka ma swoją ważność i
należy się doszczepiać, gdy ta ważność wygasa.
Najczęściej
w Instytutach Chorób Tropikalnych, sanepidach czy przychodniach,
gdzie się szczepimy wydawane są tzw. żółte książeczki, w
których informacja o ważności szczepienia jest wpisywana. Żółta
książeczka oprócz opisów w języku polskim, ma również opisy po
angielsku i francusku, a wszystkie nazwy szczepień są wpisywane tak
jak zaleca WHO. Nie ma obawy przed niezrozumieniem.
Kolejnym
dylematem każdego kto wybiera się w tropiki jest czy zażywać coś
przeciwko malarii. No cóż, gdybyśmy jechali do głębokiej Afryki,
na pewno jedlibyśmy leki przeciwmalaryczne jak cukierki, nie
zważając na przerażające skutki uboczne tych leków. Na szczęście
naszym kierunkiem jest Azja i po głębokiej analizie podjęliśmy
decyzję, że nie będziemy się truć.
Oczywiście
zagrożenie malarią jest duże, ale... to zależy, gdzie konkretnie
jedziemy i jaka jest tam obecnie pora roku (lato, monsun czy zima).
Oczywiście ważne jest, aby się zabezpieczać przed ugryzieniami
komarów. Standardowo zakryte nogi i ramiona i oczywiście używanie
repelentów. Najlepiej lokalnych bo te zwykle działają.
Wyznajemy
również zasadę, że gdy już zachorujemy, to gdybyśmy zażywali
leki przeciwmalaryczne, to bylibyśmy na nie już uodpornieni i co
wtedy lekarze mieliby nam podać. Nie zapominajmy, że leki na
malarię i tak nie chronią nas w 100%.
Wciąż
powtarzam to tylko nasze zdanie.
Zawsze
należy przed wyjazdem skonsultować się z lekarzem-specjalistą od
chorób tropikalnych, który pomoże w podjęciu decyzji.
I
na koniec już choroba zwyczajna czyli biegunka. Nam się nie zdarza,
ale wiele razy pomagaliśmy innym podrożującym. Oczywistą
oczywistością jest posiadanie leków przeciwbiegunkowych,
niekoniecznie słynnego „węgla”, bo ten może być odrobinę za
słaby, ale jeśli rzecz idzie o wybór dobrego leku, jak zawsze
odsyłamy do lekarza-specjalisty.
Oczywistą
oczywistością jest również picie dużej ilości wody i nie ma, że
nie mogę, bo łatwo o odwodnienie i wtedy wizyta w szpitalu jest
nieunikniona. Także pijemy dużo wody i obserwujemy organizm, a jak
jest bardzo źle to biegusiem do lekarza czy szamana. Na pewno
otrzymacie właściwą dla danego kraju pomoc.
I
tym radosnym akcentem kończę swą chorobowo-szczepionkową
opowieść, życząc wszystkim dużo zdrowia w podróży.
Pamiętajcie
przed wyjazdem wizyta u lekarza-specjalisty od chorób tropikalnych i
koniecznie poczytajcie informacje w przewodnikach i blogi innych podróżników.
Zapewniam, że to skarbnica nieocenionej wiedzy. Piszemy o tym jak
bezpiecznie wybierać jedzenie na ulicy i że woda z himalajskich
źródeł wcale nie jest taka czysta i pozbawiona niebezpiecznych dla
człowieka bakterii. I znajdziecie jeszcze wiele, wiele innych
opowieści o chorobach, których doświadczyliśmy sami i wiemy o
czym mówimy-:)
|
Międzynarodowa Książeczka Szczepień tzw. żółta książeczka |