wtorek, 18 kwietnia 2017

Przemijanie

Kilka dni temu szliśmy w procesji niosącej święte księgi – sutry* i gdy przyszliśmy kolejnego dnia do klasztoru buddyjskiego Sanga Ćoling, zobaczyliśmy, że na lektyce miejscowi niosą pięknie ustrojoną skrzyneczkę. Pomyśleliśmy, że to też jest procesja, tylko nie z księgami, a np. z figurką Buddy. Spytaliśmy mnicha czy to podobna uroczystość do tej z przed kilku dni. Mnich wyjaśnił nam, że to jest procesja niosąca zmarłego w kwietniu mnicha z ich klasztoru do miejsca, gdzie ma być skremowany. Zaczęliśmy omawiać z nim szczegóły ceremonii, pytać o to co widzieliśmy, a gdy On się zorientował, że wiemy o co chodzi, powiedział, że jeśli chcemy to możemy iść na miejsce kremacji i wziąć udział w ceremonii. To dla nas wielki honor, że pozwolono nam na uczestniczenie w tak „delikatnej” uroczystości.
Wróćmy do poranka, gdy przyszliśmy do klasztoru Sanga Ćoling. 


To jeden z najstarszych klasztorów w Sikkimie, założony przez lamę Lhatsuna Czenpo i należy do Ningma, jednej z czterech szkół buddyjskich. Gompa została piękne odnowiona po pożarze, na szczęście udało się uratować wielowiekowe figurki Bodistatów, wykonane z gliny. 



Na ścianach głównej Świątyni możemy oglądać przepiękne malowidła związane z mitologią buddyjską. Guru Rinpocze, Bodisatwowie, Mahakala czy Czterech Przyjaciół**. Kunszt i dokładność wykonania malowideł zachwyca. 






Oglądamy z radością i studiujemy poszczególne obrazy. Z piętra Świątyni słychać dźwięk bębna i cymbałów. Wchodzimy na górę i w malutkiej Świątynce, mnich odprawia pudżę - w tym przypadku, modlitwę dla Mahakali.


Siadamy obok i zatapiamy się w medytacji. Dźwięk wypowiadanej przez mnicha mantry, towarzyszące temu dźwięki rytmicznie uderzanego bębna i cymbałów, koją i pozwalają na wyciszenie.
Po modlitwie schodzimy na dziedziniec Świątyni. Mnisi ustawiają się w rzędzie przed klasztorną bramą. W rękach trzymają khaty – szale „błogosławiące”, zakładane na szyję bądź na m.in.figury Buddy czy trony wielkich lamów. Niektórzy trzymają w rękach trombity, inni cymbały. 



Zanosi się na jakąś uroczystość. W oddali słychać dźwięki bębnów i dzwonków. Przez bramę przechodzi procesja, kilku mężczyzn niesie na lektyce kolorowe pudełko. 


Ustawiają lektykę przez drzwiami Świątyni i odchodzą kilka metrów. Do skrzyneczki podchodzi mnich i odmawia modlitwę. 



Potem grupa niosąca, zabiera lektykę i kieruje się na tyły Klasztoru. 


Za nimi rusza procesja przybyłych ludzi. My podchodzimy do jednego z mnichów i pytamy o co chodzi w tym pochodzie. Mnich wyjaśnia nam, że w skrzyneczce jest ciało mnicha z tego klasztoru. Odszedł niedawno w wieku ok. 86 lat, a ludzie z pochodu to rodzina i społeczność z jego wioski, oddalonej o 5 km od Sanga Ćoling. Po otrzymaniu zgody na uczestniczenie w kremacji mnicha idziemy na wskazane miejsce. Kilku mężczyzn układa stos kremacyjny. 



W pobliżu w malutkim pomieszczeniu modlą się mnisi. Recytują mantry przy akompaniamencie bębnów, cymbałów i dzwonków. 
Tuż obok w wielkim garnku topione jest masło ghi. 


Potem płyn zostanie użyty do polewania stosu, by podnieść temperaturę. Stos jest już gotowy. Układanie go trwało ok. godziny. Na nim zostaje ułożona skrzyneczka z ciałem. Jeden z mnichów obchodzi stos trzy razy i kropi go świętą wodą. 



Potem kilku mężczyzn podpala stos. Podczas całej ceremonii mnisi modlą się i grają na instrumentach. 
Ten, który święcił stos, co kilka minut podchodzi do głównego mnicha, który podaje mu na talerz czasem gałązki, czasem mąkę-tsampę, czasem ryż, a ten wrzuca je kolejno na stos.


Ogień płonie coraz mocniej podsycany dolewanym roztopionym masłem. Stos jest tak ułożony, aby tworzył coś w rodzaju komina. 2 godziny później ciało spopiela się.




Zaczyna grzmieć, zrywa się wiatr, deszcz zaczyna kropić. Żałobnicy rozchodzą się. My razem z nimi. Możemy domyślić się, że prochy zostaną zebrane do misy, którą tam widzieliśmy i po wymieszaniu z tsampą, zostanie z nich utworzona figurka tzw. tsa tsa(czyt.caca), którą mnisi położą na czortenie lub włożą do środka stupy co jest najbardziej popularną praktyką.


To był dla nas wielki honor, że mogliśmy uczestniczyć w takiej ceremonii. Ze względu na szacunek dla zmarłego mnicha nie pokażemy płonącego stosu.
Opisaliśmy ceremonię tak jak ją widzieliśmy, w powyższym tekście nie zagłębiamy się w szczegóły kremacji, nie tłumaczymy poszczególnych rytuałów.
Chcemy też zaznaczyć, że od prowadzącego ceremonię Lamy otrzymaliśmy zgodę na robienie zdjęć.
Ważne jest, aby zaznaczyć, że tutaj taka ceremonia to nie jest smutne wydarzenie. Oczywiście dla rodziny i dla blisko związanych ze zmarłym mnichem ludzi tak, ale generalnie to moment przejścia. Odejście świadomości do kolejnego życia, a może nawet wyjście z koła życia i śmierci. Reinkarnacja, bardo, nirwana.

*sutry – święte księgi, nauki bądź komentarze nauk Buddy


**o Czterech Przyjaciołach możecie przeczytać tutaj:
http://miskiadventureteam.blogspot.in/2015/07/bajka-o-czterech-przyjacioach.html

4 komentarze:

  1. Super relacja i zdjęcia! Gratulujemy (Rafa Ello, Justyna Lach) uczestnictwa w ceremonii. Doskonale rozumiemy wasz szacunek dla zmarłego i ogólnie całego rytuału kremacji. Swojego czasu byliśmy również gośćmi/świadkami kremacji krewnego naszej znajomej w Varanasi. Na prośbę rodziny nie robiliśmy żadnych zdjęć, ani też później nie publikowaliśmy opisów czy reportaży. Zresztą prośba ta nie była potrzebna. I tak zachowalibyśmy wszystko tylko dla siebie. Głębokie, ale i ciekawe przeżycie... Pozdrawiamy serdecznie, szacuneczek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Kochani to ujęliście głębokie i ciekawe przyeżycie. Skłania do myślenia i zadumy.
      Wspaniale, że z nami jesteście, komentujecie i opowiadacie swoje doświadczenia. Cieszymy się, że mogliśmy Was poznać, na razie przez internet, ale może kiedyś uda nam się to zmienić i spotkać na żywo-:) byłoby super-:) Buziaczki dla Was <3

      Usuń
  2. ps Kapitalne są te mitologiczne malowidła. Widzieć je na żywo, oj! Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszymy, że dane nam jest uczestniczyć w różnych ceremoniach, szczególnie tych związanych z buddyzmem tybetańskim. Wiele takich zaproszeń dostaliśmy ze względu na posiadaną na dany temat wiedzę, podczas wspólnych rozmów z innymi uczestnikami, szybko orientują się, że wiemy o co chodzi i wtedy nas zapraszają. Dlatego ciągle czytamy i czytamy, aby wiedzieć więcej, by może w przyszłości więcej zobaczyć.

      Usuń