Widzieliśmy
już setki świątyń, ale tak niezwykłą zobaczyliśmy po raz
pierwszy. Jej widok w jednej chwili przywodzi na myśl pałac
Królowej Śniegu z baśni Andersena. Nie jest to jednak jej
pałac.
Świątynia
Rong Khun to duma Chiang Rai, miasteczka na północy
Tajlandii. Budowa Świątyni rozpoczęła się w 1998 roku i trwa
nadal. Inicjatorem tego fantastycznego dzieła jest tajski artysta
Chalermchai Kositpipat. Budując Świątynię Rong Khun składa on
hołd Buddzie i swojemu krajowi. Jak sam mówi: " Tylko
śmierć może zatrzymać moje marzenia, ale nie może zatrzymać
mojego projektu". Artysta wierzy, że ta praca daje mu
"nieśmiertelne życie". Od 18 lat powstaje projekt Jego
marzeń, a przy budowie pracuje 60 Jego uczniów i
wolontariuszy. Wszystko jest zaplanowane tak, że nawet w przypadku
śmierci artysty prace przy budowie Białej Świątyni będą
kontynuowane. Przypomniało nam to historię Gaudiego i Jego pracę
nad Katedrą Sagrada Familia w Barcelonie.
Prace
Chalermchaia Kositpipata są oczywiście zupełnie inne niż prace
Wielkiego Gaudiego. Dla nas jednak, równie zachwycające.
Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem malowideł naściennych tego
artysty. Przede wszystkim sposobu przedstawiania współczesnego
świata z zastosowaniem religii i filozofii buddyjskiej.
Ale od
początku. Świątynia Rong Khun jest śnieżnobiała. Artysta wybrał
właśnie ten kolor na znak czystości Buddy. Ściany i figurki
dodatkowo ozdabiane są kawałkami lusterek. W świetle słońca daje
to niesamowity efekt. Biała Świątynia niemal promienieje w blasku
światła.
Wchodząc
do Świątyni trzeba przejść przez piekło. Setki rąk wyciąga je
do góry z piekielnych czeluści. Symbolizują żądzę.
Pokusy, pragnienia, chciwość.
Przejścia mostu do oświecenia
strzegą dwaj Strażnicy. Może, gdy serce nie jest czyste, mogliby
zagrodzić nam drogę do Świątyni.
Przechodzimy przez most.
Wchodzimy do środka i...niemal otwieramy buzie ze zdziwienia. To
naprawdę szalony projekt. Na ścianach oglądamy obrazy
przedstawiające między innymi: płonące wieże WTC, Batmana,
Supermena, Neo z Matrixa i Lorda Vadera z Gwiezdnych Wojen. Nie ma w
tym jednak, żadnego chaosu, wszystkie prace pokazują sposób
widzenia współczesnego świata przez Kositpipata. Swoiste
freski są zaskakujące, ale jednocześnie zmuszają do przemyśleń.
Wielki mural tworzy spójną całość. Ogon węża owija wieże
WTC poniżej zamieniając się w wąż dystrybutora z ropą. Jedna
kropla ropy spada na język potwornego smoka. Z nieba, niczym deszcz,
spadają bomby. Superman lecący na pomoc? Lord Vader czający się
za drzwiami. Czy chce zabrać nas na ciemną stronę mocy? Piła,
który wymierza sprawiedliwość i Jake Sully broniący ziemi
klanu Omaticaya przed buldożerami. Wiele skojarzeń w naszych
głowach. Prawie wszystkie mówiące o chciwości człowieka i
iluzji tego świata oraz ego, które jest sprawcą naszych
cierpień. Próżność i ignorancja stały się naszą domeną,
a nawet cechami charakteru współczesnego człowieka.
Zdjęcie zrobione z reprodukcji, którą kupiliśmy w Wat Rong Khun. Zwycięstwo Buddy nad Marą. Przedstawia mural, o którym tu piszemy. |
Wielobarwne freski można oglądać godzinami i wciąż znajdować nowe szczegóły.
Wychodzimy
ze Świątyni i oglądamy zewnętrzne ściany. Przy każdym kolejnym
okrążeniu odkrywamy nowe sekrety. Nagle z blasku światła
wyłaniają się nam nowe postaci: śnieżnobiali strażnicy, smoki,
piękne kwiaty.
Jeden z budynków na terenie kompleksu
zaskakuje jeszcze bardziej. Jego złoty kolor, wyróżnia się
na tle pozostałych budowli. Przewrotność Kositpipata jest
uderzająca. Złoty kolor reprezentuje ciało. Koncentrację ludzi na
chęci posiadania dóbr materialnych, pieniędzy. Biel to umysł
– czystość, wyzwolenie od ego, wyzwolenie od żądzy, od
pragnień. Artysta trafnie w złotym budynku umieścił toalety. Jego
spojrzenie na świat jest przenikliwe i jak bardzo prawdziwe.
Dzieło
wciąż nie jest dokończone. Mniejsze Świątynki na terenie
kompleksu dopiero powstają. Jak będzie wyglądać dokończone
dzieło? Chcielibyśmy to zobaczyć.