Lotnisko Tenzing - Hillary położone w Lukli na wysokości 2833 m n.p.m., The History Channel w 2010 r. oceniła, jako najbardziej niebezpieczne lotnisko na świecie od ponad 20 lat.
Pas startowy ma 527 m, lądują tu i startują tylko małe samoloty. Ruch odbywa się wczesnym rankiem, ze względu na specyficzne warunki atmosferyczne i tworzące się po południu silne wiatry boczne. Ale..., czasem bywa i tak, że nie ma pogody i Lukla tonie w chmurach. Wtedy wiadomo Lukla nie lata. My kiedyś na samolot do Katmandu czekaliśmy 2 dni, ale słyszeliśmy o tygodniowym oczekiwaniu na poprawę pogody. Na lotnisku robi się zator, bo schodzących z gór jest dużo i rozładowanie obłożenia trwa 2-3 dni. Wtedy też Lukla lata bez wytchnienia. Samolot ląduje, wypakowują twoje plecaki i do samolotu wchodzą ci, którzy lecą do KTM, tzw. desant. Wtedy w miasteczku do późnego rana słychać w powietrzu burczące silniki latających maszyn.
Gdy budzisz się rano i widzisz, że pogoda jest taka:
to już wiesz, że nigdzie nie polecisz. Ale wiadomo, nadzieja, umiera zawsze ostatnia, więc nasłuchujesz i czasem bywa, że w oddali słychać dźwięk silników krążącego samolotu i wtedy cieszysz się Lukla lata, ale..po godzinie nasłuchiwania, gdy już słyszysz tylko szum drzew, znowu tracisz nadzieję i za jakiś czas, chmury się podnoszą i znowu pojawia się iskierka. I tak od 5-tej rano do 12-tej w samo południe. Lukla lata, Lukla nie lata, Lukla lata... Po 12-tej możesz spokojnie iść na piwo, bo na pewno nie polecisz.
Następnego dnia znowu budzisz się o 5 rano i wyglądasz przez okno. I gdy widzisz, że już niebo zaczyna się nieco przecierać, znów wstępuje w ciebie nadzieja. Lukla będzie latać.
Wychodzisz na luziku na lotnisko, zawsze mieszkaliśmy przy samym lotnisku, wystarczyło wyjść z guest house, zrobić 5 kroków i wchodzisz na "terminal". Tu zaczyna się kolejkowanie, w zależności na kiedy miałeś bilety i dodatkowo na którą godzinę. To jest wolna amerykanka i tak naprawdę decyduje odprawiający, jak jesteś bardzo, bardzo miły, to masz szczęście i załapiesz się na wcześniejszy lot. Miejmy z tyłu głowy, że im dłużej jesteś na lotnisku, tym twoje szanse na wylot maleją. Tu pogoda zmienia się bardzo szybko i może się okazać, że czekałeś 3h i nie polecisz do Katmandu, bo przyszły chmury albo jest za mocny boczny wiatr.
Ok, lecimy. Dostajesz zatyczki do uszu
I w tempie ekspresowym-desant wsiadasz do samolotu i odlatujesz (po prawej widać nasze plecaki w czerwonych pokrowcach)
Misiek zawsze, gdy już wsiądziemy (ja panicznie boję się latać) śmieje się, że takie samoloty są w PL tylko w muzeum. Kiedyś jak lecieliśmy liniami Sita Air, to samolot miał jeszcze nie zerwane naklejki Australian Airlines.
Warto zapamiętać, że gdy lecisz z KTM to siadaj zawsze po lewej stronie, bo po tej widać Himalaje, kiedy lecisz z Lukli to wiadomo, po prawej.
I tym razem nam się udało i szczęśliwie wylądowaliśmy.
p.s. sorry za jakość filmików, ale w owym czasie mieliśmy do dyspozycji mini aparacik, który kręcił minutowe filmy kiepskiej jakości
Pas startowy ma 527 m, lądują tu i startują tylko małe samoloty. Ruch odbywa się wczesnym rankiem, ze względu na specyficzne warunki atmosferyczne i tworzące się po południu silne wiatry boczne. Ale..., czasem bywa i tak, że nie ma pogody i Lukla tonie w chmurach. Wtedy wiadomo Lukla nie lata. My kiedyś na samolot do Katmandu czekaliśmy 2 dni, ale słyszeliśmy o tygodniowym oczekiwaniu na poprawę pogody. Na lotnisku robi się zator, bo schodzących z gór jest dużo i rozładowanie obłożenia trwa 2-3 dni. Wtedy też Lukla lata bez wytchnienia. Samolot ląduje, wypakowują twoje plecaki i do samolotu wchodzą ci, którzy lecą do KTM, tzw. desant. Wtedy w miasteczku do późnego rana słychać w powietrzu burczące silniki latających maszyn.
Gdy budzisz się rano i widzisz, że pogoda jest taka:
to już wiesz, że nigdzie nie polecisz. Ale wiadomo, nadzieja, umiera zawsze ostatnia, więc nasłuchujesz i czasem bywa, że w oddali słychać dźwięk silników krążącego samolotu i wtedy cieszysz się Lukla lata, ale..po godzinie nasłuchiwania, gdy już słyszysz tylko szum drzew, znowu tracisz nadzieję i za jakiś czas, chmury się podnoszą i znowu pojawia się iskierka. I tak od 5-tej rano do 12-tej w samo południe. Lukla lata, Lukla nie lata, Lukla lata... Po 12-tej możesz spokojnie iść na piwo, bo na pewno nie polecisz.
Następnego dnia znowu budzisz się o 5 rano i wyglądasz przez okno. I gdy widzisz, że już niebo zaczyna się nieco przecierać, znów wstępuje w ciebie nadzieja. Lukla będzie latać.
Wychodzisz na luziku na lotnisko, zawsze mieszkaliśmy przy samym lotnisku, wystarczyło wyjść z guest house, zrobić 5 kroków i wchodzisz na "terminal". Tu zaczyna się kolejkowanie, w zależności na kiedy miałeś bilety i dodatkowo na którą godzinę. To jest wolna amerykanka i tak naprawdę decyduje odprawiający, jak jesteś bardzo, bardzo miły, to masz szczęście i załapiesz się na wcześniejszy lot. Miejmy z tyłu głowy, że im dłużej jesteś na lotnisku, tym twoje szanse na wylot maleją. Tu pogoda zmienia się bardzo szybko i może się okazać, że czekałeś 3h i nie polecisz do Katmandu, bo przyszły chmury albo jest za mocny boczny wiatr.
Ok, lecimy. Dostajesz zatyczki do uszu
I w tempie ekspresowym-desant wsiadasz do samolotu i odlatujesz (po prawej widać nasze plecaki w czerwonych pokrowcach)
Misiek zawsze, gdy już wsiądziemy (ja panicznie boję się latać) śmieje się, że takie samoloty są w PL tylko w muzeum. Kiedyś jak lecieliśmy liniami Sita Air, to samolot miał jeszcze nie zerwane naklejki Australian Airlines.
Warto zapamiętać, że gdy lecisz z KTM to siadaj zawsze po lewej stronie, bo po tej widać Himalaje, kiedy lecisz z Lukli to wiadomo, po prawej.
I tym razem nam się udało i szczęśliwie wylądowaliśmy.
nie umiem tego odwrócić, kiedyś to zrobię-:)
p.s. sorry za jakość filmików, ale w owym czasie mieliśmy do dyspozycji mini aparacik, który kręcił minutowe filmy kiepskiej jakości