Kraj
grzmiącego smoka, mityczne Shangri La, raj na Ziemi. Państwo w
którym postęp i rozwój mierzy się poziomem szczęścia narodowego
brutto. Oto miejsce niezwykłe, pełne pięknych krajobrazów,
czarujących ludzi i magicznego uroku. Sekretem Bhutanu jest to „coś”
czego nie można do końca określić, a co w sercu podróżnika
zostanie na zawsze.
Królestwo
Bhutanu, ukryte jest w Himalajach wschodnich pomiędzy Indiami i
Tybetem. Maleńki kraj wielkości Szwajcarii pokochaliśmy będąc
jeszcze nad krainą smoka. Już z okna samolotu widać cudowne
krajobrazy.
Powietrze jest przejrzyste. Lawirujemy pośród gór
wielkim pasażerskim samolotem, by usiąść, dostojnie jak ptak, na
krótkim pasie lotniska zakończonym wielką skalną ścianą. W Paro
teren do lądowania jest tak trudny, że robią to tylko bhutańscy,
bardzo doświadczeni piloci. Wita nas rześkie powietrze poranka i
Ugyen nasz przewodnik w krainie szczęśliwości.
Kuzoozangpo
La (dzień dobry), tego zwrotu uczymy się przez cały dzień. Język
narodowy Bhutanu – dzongkha, jest bardzo, bardzo trudny.
Już
w drodze do hotelu naszą uwagę przykuwa licznie zgromadzona ludność
obserwująca zawody łucznicze. Łucznictwo to narodowy sport tego
kraju. Dwie drużyny po 11-tu zawodników każda, strzela do tarczy
o wymiarach 30 cm x 120 cm z odległości 120 metrów.
Bhutańczycy
nie biorą udziału w międzynarodowych zawodach, ponieważ tarcze są
większe, a odległości mniejsze i uważają, że byłoby to nie
fair.
Za
każdym razem, gdy strzała trafi do celu, wykonywany jest krótki
taniec zwycięstwa. A wszystko to w bajkowej scenerii, na terenie
otoczonym wielkimi cyprysami (narodowe drzewo Bhutanu).
Chcemy
oglądać wszystko teraz i już, ale głód przypomina nam, jak długą
drogę mamy za sobą. Przelecieliśmy tu z Indii, przez Bangladesz. W
hotelu prosimy o przysmak Bhutanu, ema datshi. Potrawę przygotowuje
się z papryki chili i sera żółtego o konsystencji fondue. Ema
oznacza chili, datshi oznacza ser. Ogień po prostu, ale pyszne.
Koniecznie musicie spróbować.
Suszony ser, trzeba długo ciumkać, bo jest bardzo twardy |
Suszone mięso |
Po posiłku idziemy pospacerować po miasteczku. Robimy dość nietypowe zakupy. Kupujemy znaczki pocztowe w dużej ilości. Pierwsze znaczki pocztowe w Bhutanie zostały wydane w 1962 roku (dopiero). Bhutańskie znaczki są przepiękne i bardzo cenione przez kolekcjonerów.
Ten, wyjątkowy dla nas, znaczek dostaliśmy w prezencie ślubnym od naszych kochanych Przyjaciół, Gali i Kaya ©©© |
Na
świecie najsłynniejsze są te z wizerunkami Buddy malowane na
jedwabiu. Ich ceny wahają się od 300$ do 500$. Są też znaczki
trójwymiarowe, a nawet znaczki monety tłoczone na złotej folii.
Obrazy na znaczkach przedstawiają Rodzinę Królewską, rośliny i
zwierzęta Bhutanu, wizerunki Buddy czy architekturę z Bhutanu.
Corocznie wydawane są też znaczki z okazji Nowego Roku.
Wieczorem
kładziemy się spać. Jutro czeka nas trekking do Gniazda Tygrysa.
Taktsang
– Gniazdo Tygrysa. Najważniejsze i najświętsze miejsce w całym
Bhutanie. Żadna podróż nie byłaby kompletna bez wizyty w tym
magiczny miejscu.
Miejsce
to zawdzięcza swoją nazwę Guru Padmasambhawie (nazywany także
Guru Rinpocze), który przybył tu w VIII wieku, na grzbiecie
tygrysicy. Guru Rinpocze był wielkim mędrcem, jest też tym, który
przyniósł buddyzm do Tybetu. W Bhutanie czczony jest jako drugi
Budda. Nie ma takiej świątyni, klasztoru czy domostwa, w których
nie byłoby Jego wizerunku.
W
Taktsang jest jaskinia, gdzie przez 3 lata, 3 miesiące, 3 dni i 3
godziny medytował Padmasambhawa w celu ujarzmienia złych duchów
przebywających w jego obrębie.
Gniazdo
Tygrysa znajduje się ok. 10 km na północ od miasta Paro na
wysokości 3120 m n.p.m. Dotarcie do Świątyni zajmuje ok. 2-3
godzin, a ścieżka wiedzie przez piękne sosnowe lasy. Mimo to,
pamiętajcie o ciepłych swetrach czy kurtce, to górska wędrówka.
Warto też zabrać ze sobą wodę, powietrze na wysokości jest
rzadsze, a nasz organizm, “walcząc” o tlen, szybko się
odwadnia.
Przez
pierwszą godzinę trekkingu wspinamy się pośród sosen
poprzeplatanych rododondrenami. Po drodze spotykamy małe zagłębienia
w skałach wypełnione stożkowatymi figurkami. To tzw. cace.
Najczęściej robi się je z mleka, mąki i sproszkowanych ludzkich
kości. Zostawiane są wysoko w górach lub w świętych miejscach.
Pamiętajcie, aby ich nie ruszać i nie zabierać na pamiątkę.
Po
godzinie docieramy do grupy flag modlitewnych, a na prawo, jakieś
100 m wyżej widać drewnianą chatkę. To mała restauracyjka, gdzie
możemy odpocząć na ławeczce, zjeść i napić się. A wszystko to
z niezwykłym widokiem roztaczającym się na zalesioną dolinę i
bardzo odległy jeszcze Klasztor Taktsang.
Po
krótkim odpoczynku ruszamy dalej.
Mijamy młynek modlitewny
napędzany wodą ze strumienia. Modlitwy z takich młynków wędrują
do bogów bez przerwy – wystarczy, że woda napędza łopatki.
Ścieżka robi się bardziej stroma, po drodze jest tylko króciutki
płaski odcinek. Docierając do drugiej grupy flag modlitewnych
znajdujemy się powyżej kompleksu Taktsang. Opleciony kolorowymi
flagami modlitewnymi, robi wielkie wrażenie. Majestatyczny
przyklejony do skał, 900 metrów nad Doliną Paro.
Aby zejść,
musimy iść w dół, nad urwiskiem, po bardzo wąskiej ścieżce,
jednak nie ma co się bać. Trasa jest dobrze wytyczona i nie trzeba
się wspinać. W osobach z lękiem wysokości ten krótki odcinek
budzi wiele emocji, jednak bardzo szybko dróżka robi się szersza i
prowadzi do mostu. Obok płynie strumyk, który ponoć powstał w
cudowny sposób. Jesze Cogjel, jedna z żon Guru Rinpocze, rzuciła
swy różańcem o skałę, z której trysnęła woda. Stąd długie
schody wzdłuż skalnej ściany prowadzą do Gniazda Tygrysa.
Odpoczywamy chwilę zanim wejdziemy na teren kompleksu, abyśmy mogli
w pełni nasycić swego ducha i ciało dobrą energią płynącą z
tego miejsca.
Pustelnia obok Klasztoru |
Kapliczka w drodze do Gniazda Tygrysa |
Kolejnego
dnia ruszamy drogą tysiąca zakrętów, jak o niej mówią sami
Bhutańczycy. Niebo jest cudownie niebieskie i przed nami ukazuje się
widok Czomolhari (7316 m n.p.m.). Druga co do wielkości, góra w
Bhutanie.
Przez Bhutańczyków uznawana jest jako pierwsza, ponieważ
Gangkhar Puensum (7541 m n.p.m.) leży na granicy
tybetańsko-bhutańskiej.
Widok
Czomolhari jest bardzo rzadki i wszyscy mieszkańcy bardzo się
cieszą, gdy chmury odsłonią szczyt. Święta góra, podobnie jak
wszystkie w Bhutanie, została zdobyta w 1937 roku, ale stopy
himalaistów (o czym zapewniali) nie dotknęły szczytu.
Podążając
niespiesznie do Doliny Punakhi zatrzymujemy się na przełęczy
Dochula (3050 m n.p.m.).
Zespół 108 czortenów zbudowanych w
równiutkich rządkach dopełnia i tak już cudownego krajobrazu.
Czorteny zostały wzniesione z inicjatywy żony czwartego Króla,
Królowej Aszi Dordże Łangmo na pamiątkę zwycięstwa Bhutanu w
2003 roku nad indyjskimi separatystami należącymi do Frontu
Wyzwolenia Assamu. W tym miejscu, by uświęcić otaczającą nas
przestrzeń, rozwieszamy flagi modlitewne w pięciu kolorach. Każdy
kolor symbolizuje inny żywioły. Żółty – ziemię, zielony –
wodę, czerwony – ogień, biały – wiatr, niebieski –
przestrzeń.
Jedziemy
dalej, by zatrzymać się przy dość niezwykłym dla Europejczyka
pomniku.
Jeszcze nie zdążyliśmy naszego przewodnika spytać o co
chodzi, a naszym oczom ukazuje się malowidło na fasadzie wiejskiego
domu. Mury ozdobione są wieloma mitologicznymi symbolami, a jeden z
nich jest naprawdę niecodzienny, ale po kolei.
W
kraju Grzmiącego Smoka żył niegdyś mnich, Drukpa Kinlay, znany
jako Boski Szaleniec. Jest to jeden z ukochanych świętych Bhutanu.
Rozprzestrzeniał swe nauki poprzez często szokujące zachowanie,
używając pieśni, dosadnych żartów i swej legendarnej jurności.
Miał tak potężny argument natury anatomicznej, że odstraszał
również wszystkie demony. Z czasem, gdy zaczął zdobywać coraz
większą sławę efektywny symbol trafił pod bhutańskie strzechy i
tak zostało do dziś.
Kilka
godzin później trafiamy do Świątyni Czime, którą niegdyś
poświęcił ów Szalony Mnich. Na ołtarzu leżą dwa pokaźne
przyrodzenia. Do miejsca tego pielgrzymują kobiety, które nie mogą
mieć dzieci. Lama dotykając głowy dwoma świętymi przedmiotami o
znajomym kształcie, błogosławi kobietę, a ta odchodzi z nadzieją,
że niebawem powije potomka.
Świątynia Czime |
Ze
Świątyni Czime wracamy przez malownicze ryżowe pola, zatrzymując
się przy maleńkich buddyjskich kapliczkach. To zapowiedź kolejnego
punktu na naszej mapie. Dzong w Punakha leży na wąskim pasie lądu,
u zbiegu dwóch rzek i wygląda jak wielki okręt.
To
miejsce koronacji pierwszego Króla Bhutanu. Tutaj również
umieszczonych jest najwięcej relikwii, bardzo świętych dla
buddyzmu. Jest to też zimowa siedziba głównego w Bhutanie
klasztoru buddyjskiego. Mnisi przenoszą się do klasztoru na zimę,
bo tu, są one wyjątkowo łagodne, a latem wyjeżdżają do innych
klasztorów, bo wtedy jest tu bardzo gorąco.
Podróżując
po kraju słowa niezwykły, cudowny, magiczny, piękny można
powtarzać stale. W Punakha spędzamy resztę dnia na kontemplacji
widoków i urokliwego klimatu miejsca. Na pobliskim płocie przysiada
kruk (kolejny narodowy symbol Bhutanu), przekrzywia łepek i
obserwuje razem z nami, jakby też był urzeczony rajskim
krajobrazem.
Widok
kruka przypomina nam o jeszcze jednym narodowym symbolu tego kraju.
O
takinie. Bhutańska legenda mówi o pochodzeniu takina.
Kiedy Bóg
ukończył dzieło tworzenia wszystkich istot na Ziemi, zostało mu
jeszcze dużo przypadkowych resztek, z nich właśnie powstał takin:
z głową kozy, nosem łosia, ciałem krowy i uszami konia. Takin
naukowo sklasyfikowany jest jako kozo-antylopa. Samica waży od 200
do 500 kg, a samiec od 400 do 1000 kg.
W
tradycyjnej medycynie bhutańskiej mięso tego zwierzęcia było
bardzo cenione, danie z niego podobno mogło postawić na nogi
umierającego. Oczywiście obecnie takin jest w Bhutanie pod ochroną.
Musicie
go koniecznie zobaczyć*, jest słodki, a jednocześnie dostojny.
Podróżując
zatrzymujemy się w wielu buddyjskich klasztorach, aby obejrzeć te
przepięknie zdobione i malowane budowle.
Czterech Przyjaciół - bajkę o Czterech Przyjaciołach znajdziecie tutaj: http://miskiadventureteam.blogspot.com/2015/07/bajka-o-czterech-przyjacioach.html |
Na dziedzińcu jednej ze
Świątyń obserwujemy niecodzienny rytuał. Starsza kobieta rzuca
dwukrotnie kostką do gry. Następnie mnich ze zmurszałych karteczek
odczytuje jej kilka zdań i tłumaczy coś cierpliwie. To nie gra, to
wróżba Mo. Specjalny zestaw składa się z kości na której bokach
wyrzeźbione są sylaby-mantry oraz 36 kart z tradycyjnymi
tybetańskimi symbolami, które są ilustracją do poszczególnych
wyroczni. Podstawowa wróżba Mo dzieli się na kilkanaście
kategorii odpowiedzi dotyczących , m.in. 1) rodziny, posiadłości i
życia, 2) celów i zamiarów, 3) przyjaciół i majątku, 4) wrogów,
5) gości, 6) chorób, 7) złych duchów itd. By uzyskać odpowiedź
na zadawane pytania należy dwukrotnie rzucić kostką, a potem
zestawiając otrzymane sylaby odszukać na kartach właściwą
interpretację. Staruszka uśmiecha się szeroko, wydaje się, że
wróżba wypadła bardzo pomyślnie. My nie możemy skorzystać z rad
wyroczni, aby zrozumieć objaśnienia do Mo, należy wcześniej
medytować i modlić się odmawiając mantrę, której poszczególne
sylaby znajdują się na ściankach kości Mo.
Zauroczeni
wróżebną ceremonią ruszamy w dalszą podróż do granicy z
Indiami. Po drodze mijamy jedynie gęste lasy porośnięte tzw. trawą
hiszpańską. Wygląda jak anielskie włosy zawieszone na
bożonarodzeniowej choince. Jest pięknie, coś niebieskiego majaczy
na zboczu skały. To jeszcze jeden narodowy symbol – niebieski mak.
Dostaliśmy na pożegnanie wielki prezent. To rzadki kwiat i niełatwo
go zobaczyć w górzystym terenie.
Przed
zakończeniem podróży po Krainie Grzmiącego Smoka udamy się
jeszcze do bhutańskiego lekarza. Nie dlatego, że nam coś dolega,
interesuje nas medycyna niekonwencjonalna, a Bhutan bywa nazywany “
Krajem leczniczych ziół”. Początki medycyny sięgają tu VIII
wieku, a wiele lekarstw przygotowywanych jest na bazie roślin,
minerałów i substancji zwierzęcych. Diagnoza stawiana jest na
podstawie badania pulsu, języka, niekiedy wyglądu moczu i wywiadu
przeprowadzonego z pacjentem. We wspomnianej medycynie uważa się,
że choroby wynikają z destabilizacji organizmu spowodowanej złym
odżywianiem, niezgodnym z cyklem pór roku, złymi uczynkami, złymi
duchami i złym trybem życia. Chyba niej jest z nami tak źle. Od
lekarza dostajemy jedynie zioła na wzmocnienie i zalecenia dotyczące
prawidłowego odżywiania. Ta wizyta była fantastycznym przeżyciem,
a lekarz emanował tak niezwykłą energią, która wypełniała
przestrzeń wokół nas, że tylko dla tego przeżycia warto było
przyjechać do Bhutanu.
Żegnamy
ten magiczny, rajski kraj o kryształowym powietrzu z imponującą
architekturą, pasjonującą religią i niesamowitą sztuką. Kraj w
którym nie spotkasz żebraków, kradzieże są rzadkie, a twoje
bezpieczeństwo pewne. I mimo, że smok jest coraz bardziej głodny
nowoczesności, Bhutan
nadal jest Szangri La, czyli mitycznym rajem ukrytym w sercu gór.
Informacje
praktyczne:
Stolica:
Thimphu. Inne większe miasta: Paro, Punakha, Trongsa, Bumthang,
Mongar, Tashigang
Powierzchnia:
39 tys. km²,
ludność:
745153 tys.
Język
urzędowy: dzongkha, używany jest też angielski
Kiedy
Od
połowy marca do końca kwietnia, jednak wtedy tylko przy dużym
szczęściu można oglądać Himalaje, praktycznie jest to
niemożliwe. Od połowy października do końca listopada, niebo jest
przejrzyste i można cieszyć się piękną pogodą i niezwykłymi
krajobrazami.
Wiza
i inne opłaty
Koszt
40$. Uwaga o wizę należy aplikować przez internet min. 30 dni
przed planowanym terminem wjazdu. Potwierdzenie otrzymujemy mailem
tzw: „visa clearance number”, drukujemy i na podstawie tego
dokumentu na lotnisku wklejana jest wiza.
Ważne:
w miesiącach I, II, VI,VII,VIII i XII płacimy za każdy dzień
pobytu w Bhutanie 200$, a w miesiącach III, IV, V i IX,X,XI 250$ za
dzień. W tej kwocie jest całodniowe wyżywienie, hotele,
przewodnik, transport, bilety do muzeów, parków itd. Cena nie
obejmuje opłat za bilet lotniczy i oczywiście zakupów pamiątek.
Minimalna grupa to 3 osoby.
Minimalna grupa to 3 osoby.
Może
warto zatem zdać się na agencję podróży lub agencję
zapraszającą.
Dojazd
Najwygodniej
samolotem z Bangladeszu, Bangkoku, Nepalu, Indii. Sprawdź na:
www.bhutanairway.com
Uwaga: nie kupimy biletu bez „visa clearnce number”.
Jedzenie
Kuchnia
oferuje dania indyjskie, chińskie, zachodnie i bhutańskie, a
potrawom zawsze towarzyszy ryż. Papryka w każdej postaci jest w
serwowanych daniach wszechobecna.
Warto
wiedzieć
W
Bhutanie panuje całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych,
także na ulicy. Palić można w wyznaczonych miejscach, gdzieś w
kącie i w hotelach.
Głowa
jest uważana za najświętszą część ciała, zatem nie należy
dotykać głowy drugiej osoby.
Zdrowie
Żadne
szczepienia nie są obowiązkowe. Warto jednak zaszczepić się
przeciw tężcowi i tyfusowi oraz przeciw żółtaczce typu A i B.
Ameby
i lamblie są wszędzie. Nie należy pić nieprzegotowanej wody, ani
wody z lodem.
Na
terenie całego kraju występuje wścieklizna, którą trudno jest
zwalczyć ze względu na dużą ilość bezpańskich psów.
Średnia
wysokość nad poziomem morza odwiedzanych regionów to 2300 m.
Należy pić dużo wody, ponieważ organizm szybciej się odwadnia.
Osoby chore na nadciśnienie lub z chorobami serca obowiązkowo
powinny przed podróżą skonsultować się z lekarzem.
Jeśli
pojawią się silne zawroty, ból głowy czy nudności należy jak
najszybciej zejść niżej. Nie zawsze jest to możliwe, ale
koniecznie powiadom o bardzo złym samopoczuciu swojego przewodnika.
Pamiętaj, że choroba wysokościowa może doprowadzić do śmierci,
nie należy zatem bagatelizować w/w objawów.
Zakupy
Warto
kupić:
- znaczki pocztowe, na pamiątkę lub na sprzedaż (uwaga: należy się wcześniej zorientować, które znaczki sprzedamy po powrocie z dużym zyskiem);
- kadzidła, przedmioty kultu;
- piękne tkaniny ręcznie tkane z jedwabiu;
- maski;
Adresy:
Najbliższa
Ambasada Polski jest w stolicy Indii – Delhi.
Strony
www
Poczuj
klimat
Mały
Budda film Bernardo Bertolucciego z 1993 roku