niedziela, 9 sierpnia 2020

Malowane Zalipie

 Malownicza wieś Zalipie, położona na Powiślu Dąbrowskim oczarowuje swoją urodą.

Zakochałam się w kolorach, wzorach, a przede wszystkim w mieszkańcach wsi, którzy tworzą piękno Zalipia.

W niektórych Zalipiankach zakochałam się szczególnie i chcę Wam o Nich opowiedzieć.

Przed wyjazdem do Zalipia, oglądałam w internecie zdjęcia i moją uwagę przykuła figurka konika. Po prostu totalny zakoch, już umiejscowiłam go w swoim domu. Zatem pierwsze swe kroki, po przyjeździe do Zalipia skierowałam do Pracowni Plastyczno - Konserwatorskiej „Trendy z Przeszłości” przecudownej Pani Marzeny Lizak. Konik już tam na mnie czekał, wśród wielu przepięknych prac Pani Marzeny, która kontynuuje rodzinną tradycję zalipiańskiego malowania. Malowała Jej babcia, maluje Jej mama i maluje Pani Marzena. 

Tuż obok, po przeciwnej stronie ulicy zafascynowała mnie „Ukwiecona Zagroda Danuty”. Pani Danuta Dymon (Zalipie 175) okazała się fantastyczną, niezwykle miłą i pozytywnie zakręconą Osobą. Mistrzyni kolorów maluje co się da. Karmniki dla ptaków, pralkę, drzewa, kapelusze, łyżki i tysiące innych przedmiotów. Spędziliśmy z Panią Danutą wspaniałe chwile na pogawędce o zalipiańskim malowaniu. Chciałam Jej zwinąć przepięknie malowany dzbanuszek, ale okazało się, że to wyposażenie Jej kuchni, hihi. Jednak Pani Danuta okazała się tak przekochana, że pozwoliła mi na zwinięcie łyżki, która ozdabia Jej kuchnię od 25 lat. I tak trochę tego cudownego, kolorowego „szaleństwa” Pani Danusi, przeniosło się do mojej kuchni. A Pani Danuta i Jej pozytywna energia i miłość do sztuki, zostaną w moim sercu na zawsze.

Nie mogę nie wspomnieć o Osobie, która była wielką propagatorką tej unikatowej sztuki ludowej. To wybitna malarka Felicja Curyłowa. Dom artystki jest zachwycający. Zdobione kwiatami ściany, makatki, narzuty na łóżko, piec, drzwi, okna, studnia i wiele innych, oczarowuje i zaprasza do zatopienia się w kolorach. Niezwykłe miejsce, przepełnione pasją tworzenia. Poświęćcie tu więcej czasu i koniecznie obejrzyjcie film o Felicji Curyłowej. Każdy kto kocha sztukę, zakocha się w tym miejscu, bez pamięci.

Moją uwagę przykuły również inne przecudnej urody miejsca.

Dom Malarek

Zaskoczyło mnie, że dom sołtysa, nie jest pomalowany. Wydaje mi się, że powinien, hihi

Niemniej jednak, musicie przyjechać do Zalipia, aby zobaczyć tę wyjątkową wieś.



piątek, 5 czerwca 2020

Lukla lata

Lotnisko Tenzing - Hillary  położone w Lukli na wysokości 2833 m n.p.m., The History Channel w 2010 r. oceniła, jako najbardziej niebezpieczne lotnisko na świecie od ponad 20 lat.

Pas startowy ma 527 m, lądują tu i startują tylko małe samoloty. Ruch odbywa się wczesnym rankiem, ze względu na specyficzne warunki atmosferyczne i tworzące się po południu silne wiatry boczne. Ale..., czasem bywa i tak, że nie ma pogody i Lukla tonie w chmurach. Wtedy wiadomo Lukla nie lata. My kiedyś na samolot do Katmandu czekaliśmy 2 dni, ale słyszeliśmy o tygodniowym oczekiwaniu na poprawę pogody. Na lotnisku robi się zator, bo schodzących z gór jest dużo i rozładowanie obłożenia trwa 2-3 dni.  Wtedy też Lukla lata bez wytchnienia. Samolot ląduje, wypakowują twoje plecaki i do samolotu wchodzą ci, którzy lecą do KTM, tzw. desant. Wtedy w miasteczku do późnego rana słychać w powietrzu burczące silniki latających maszyn.


Gdy budzisz się rano i widzisz, że pogoda jest taka:




to już wiesz, że nigdzie nie polecisz. Ale wiadomo, nadzieja, umiera zawsze ostatnia, więc nasłuchujesz i czasem bywa, że w oddali słychać dźwięk silników krążącego samolotu i wtedy cieszysz się Lukla lata, ale..po godzinie nasłuchiwania, gdy już słyszysz tylko szum drzew, znowu tracisz nadzieję i za jakiś czas, chmury się podnoszą i znowu pojawia się iskierka. I tak od 5-tej rano do 12-tej w samo południe. Lukla lata, Lukla nie lata, Lukla lata... Po 12-tej możesz spokojnie iść na piwo, bo na pewno nie polecisz.

Następnego dnia znowu budzisz się o 5 rano i wyglądasz przez okno. I gdy widzisz, że już niebo zaczyna się nieco przecierać, znów wstępuje w ciebie nadzieja. Lukla będzie latać.




Wychodzisz na luziku na lotnisko, zawsze mieszkaliśmy przy samym lotnisku, wystarczyło wyjść z guest house, zrobić 5 kroków i wchodzisz na "terminal".  Tu zaczyna się kolejkowanie, w zależności na kiedy miałeś bilety i dodatkowo na którą godzinę. To jest wolna amerykanka i tak naprawdę decyduje odprawiający, jak jesteś bardzo, bardzo miły, to masz szczęście i załapiesz się na wcześniejszy lot.  Miejmy z tyłu głowy, że im dłużej jesteś na lotnisku, tym twoje szanse na wylot maleją. Tu pogoda zmienia się bardzo szybko i może się okazać, że czekałeś 3h i nie polecisz do Katmandu, bo przyszły chmury albo jest za mocny boczny wiatr.

Ok, lecimy. Dostajesz zatyczki do uszu


I w tempie ekspresowym-desant wsiadasz do samolotu i odlatujesz (po prawej widać nasze plecaki w czerwonych pokrowcach)


Misiek zawsze, gdy już wsiądziemy (ja panicznie boję się latać) śmieje się, że takie samoloty są w PL tylko w muzeum. Kiedyś jak lecieliśmy liniami Sita Air, to samolot miał jeszcze nie zerwane naklejki Australian Airlines.







Warto zapamiętać, że gdy lecisz z KTM to siadaj zawsze po lewej stronie, bo po tej widać Himalaje, kiedy lecisz z Lukli to wiadomo, po prawej.


I tym razem nam się udało i szczęśliwie wylądowaliśmy.





nie umiem tego odwrócić, kiedyś to zrobię-:) 


p.s. sorry za jakość filmików, ale w owym czasie mieliśmy do dyspozycji mini aparacik, który kręcił minutowe filmy kiepskiej jakości

sobota, 18 kwietnia 2020

Mahaśamśana – Wielkie Miejsce Kremacji dla całego świata

"Starsze niż historia, starsze niż tradycja, starsze nawet niż legenda - dwakroć starsze niż wszystkie one razem wzięte" Mark Twain

Waranasi, położone w zakolu Gangi (potocznie rzeka Ganges) nazywane jest przez wiernych Kaśi, ”światłe” – Miasto Światła. Założone przez Śiwę – należy do najstarszych zamieszkanych miast świata. 

Bóg Śiwa
Bogini Ganga

Od VI wieku przed naszą erą stanowi najważniejsze centrum religijne Indii. Miasto jest jedną z najświętszych tirth – miejsc przejścia. Hindusi wierzą, że śmierć w Waranasi gwarantuje dostąpienie mokszy czyli oświecenia. 

Wzdłuż zachodniego brzegu Gangi ciągną się pałace, świątynie i tarasy, które połączone są z rzeką kamiennymi schodami - tzw. ghatami. Główne ghaty ciągną się na odcinku ok. 5 km. Nie będziemy rozpisywać się na temat charakteru poszczególnych ghat, ponieważ jest ich ok.80. Pełnią one różne role. Na jednych Hindusi dokonują rytualnych ablucji, na drugich odprawiają swoją modlitwę (tzw.pudża), a na innych po prostu piorą i suszą swoje ubrania.



Najważniejsza ghata to Ghata Manikarnika. Najsłynniejsze miejsce kremacji w Waranasi. Podobne miejsca są zazwyczaj uważane za przynoszące nieszczęście i leżą na obrzeżach miast. Jednak całe miasto Śiwy uważane jest za Mahaśamśana, Wielkie Miejsce Kremacji dla całego świata.


Na barkach i dookoła ghatu piętrzą się stosy drogocennego drewna. Na „średniowiecznych” wagach kupcy odmierzają je i targują się o cenę. Jak rzeka Ganga, nieustannie, napływają kondukty pogrzebowe z ciałami zmarłych.


Ghata funkcjonuje 24 godziny na dobę przez cały rok. Niedotykalni tzw. Domowie – Strażnicy Stosów, zajmują się wysyłaniem w ostatnią podróż tych szczęśliwych zmarłych, którym udało się zakończyć życie w Waranasi (zdarza się, że ciało zmarłego jest sprowadzane do Waranasi z innych miast Indii oraz z całego świata).


Początek ceremonii pogrzebowej zaczyna się już w domu. Kapłan (bramin) przygotowuje olej składający 
się z miodu, masła, olejku różanego i sandałowego. Po pobłogosławieniu oleju, rodzina naciera nim ciało zmarłego. Ta czynność oczyszcza ciało. Zmarłego owija się całunem. Kobiety zwykle czerwonym, mężczyzn białym. Następnie przykrywa się zmarłego pięknymi, bogato zdobionymi brokatowymi szalami. Mężczyźni 
z rodziny układają zmarłego na bambusowych noszach i przynoszą je, recytując słowa: Bóg* jest prawdą (Ram Naam Satya Hai), na Ghat Manikarnika. Kobiety nie uczestniczą w ceremonii pogrzebowej. Uważa się, że płacz i łzy nie pozwalają świadomości (duszy) odejść z tego świata.

Kobiety zwykle płyną łodzią na drugą stronę rzeki, aby nie było słychać ich płaczu

Kremacja rozpoczyna się od zanurzenia ciała w rzece Gandze. Rodzina nalewa, pięciokrotnie, do ust zmarłego świętą wodę. Następnie brokatowe szale są zdejmowane, a ciało owinięte tylko w biały całun układane jest na stosie. Potem Domowie układają na ciało kolejne warstwy drewna.

Do ułożenia stosu standardowo używa się ok. 360 kg drewna (min.200 kg). Najtańsze to drzewo mangowca i banianowca (ok. 1 dolar za kilogram), najdroższe jest drzewo sandałowca (7 dolarów za kilogram). Standardowy pochówek to koszt ok. 550 dolarów.



Najstarszy syn z rodziny zmarłego (gdy umiera ojciec lub jeśli umiera żona wtedy mąż), zawsze z ogoloną 
na tę ceremonię głową, trzymając podpaloną wiązkę słomy, pięciokrotnie (5 żywiołów –woda, ziemia, wiatr, ogień, eter) okrąża, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ciało i zapala stos.  Wiązka słomy podpalana jest 
w Świątyni na ghacie od ognia, który ponoć, jak głosi legenda, zapalił 3 tysiące lat temu sam Bóg Śiwa. Od tego czasu ogień jest stale podtrzymywany przez wiernych. Ciała nie zawsze spalają się całkowicie. U kobiet najdłużej spala się odcinek miednicy, u mężczyzn klatka piersiowa. Pozostałe niedopalone szczątki wyjmowane są z paleniska i zanoszone nad brzeg rzeki. Tam ktoś z rodziny do glinianego dzbana nabiera wody z Gangi i wygasza tlące się ciało. Ciało i dzban wyrzucane są potem do rzeki. Dzban zawsze wyrzuca 
się przez lewe ramię stojąc tyłem do Gangi. Nie odwraca się za siebie, aby zerwać nić łączącą zmarłego 
z rodziną i światem żyjących. Po kremacji rodzina, zawsze ubrana w białe stroje, przez 10 dni wraz z braminem modli się w domu recytując mantry. Wtedy też składa się ofiary z owoców, słodyczy i kwiatów dla krów, psów, ptaków, rzeki Gangi i Ziemi. Po tym okresie bliscy oddają wszystkie przedmioty należące do zmarłego kapłanowi. Teraz już mogą zdjąć białe szaty i założyć zwykłe ubrania. Wracają do codziennego życia.

Harishchandra Ghat

Harishchandra Ghat

Harishchandra Ghat

Nie kremuje się zwłok dzieci do 10 roku życia, kobiet w ciąży, sadhu-świętych mężów czy osób, które ukąsiła kobra – to protektor Boga Śiwy. Ciało dziecka uważa się za niewinne (nie mają w sobie złej karmy), kobieta w ciąży nosi w sobie niewinność, a sadhu z reguły jest święty. Ciała tych zmarłych zatapia się na środku Gangi, przywiązując do nich kamień.

Sadhu

Sadhu

Dla ludzi z Zachodu widok palących się na stosach zwłok może być szokujący. Szczególnie, gdy słychać głuchy dźwięk pękających, pod wpływem ciśnienia, czaszek. Często też widać zwęglone części zwłok. Wszędzie unosi się dym. Powietrze faluje pod wpływem gorąca unoszącego się z palących się stosów. Domowie poprawiają długimi bambusowymi kijami wypadające z paleniska części ciała. Czasem stosem kremacyjnym zajmują się 12-letnie dzieci. Obserwowaliśmy jak młody chłopak stara się na powrót wepchnąć wypadające 
ze stosu nadpalone ciało kobiety, ucząc się przyszłego zawodu. To wstrząsnęło nami najbardziej. W tym miejscu emocje biorą górę. Zastanawiamy się jak szybko gaśnie ludzka iskra. Zaledwie po około godzinie do trzech, ciało zamienia się w proch. Pozostaje po nim tylko kupka popiołu.

Nic nie trwa wiecznie. Przemijamy

* Bóg Rama, awatar Boga Wisznu.

P.S. Wszystkie informacje zawarte w tym poście pochodzą z naszych rozmów z Domami lub z naszych własnych obserwacji. Być może ceremonii kremacji towarzyszą jeszcze inne rytuały, o których nie wiemy. 

Na pewno nie wyczerpujemy całego tematu. W tym przypadku, temat dotyka kolejny temat i kolejny i kolejny. Jest mnóstwo niuansów np.pominęliśmy temat reinkarnacji czy opowieści, gdzie kremuje się osoby bezdomne itd. Gdybyśmy chcieli opisać wszystko, to post musiałby mieć minimum kilka stron, a nie chcielibyśmy Was zanudzić.